Leatitia rozejrzała się po pokoju. Wczorajsza rozmowa z Don Cristoferro echem odbijała się w jej głowie. Aby zagłuszyć natrętne myśli postanowiła posprzątać. Nie było to w jej zwyczaju, dlatego domownicy, widząc ją ze szmatką w ręku od razu domyślili się, że w głowie Leatiti szaleją demony, jednak dumna i opanowana twarz nie zdradzała emocji. Leatitia nadal czułą się słabo po niedawno przebytej chorobie, dlatego przysiadała co chwilę, by zaczerpnąć nieco powietrza. W domu było tak duszno. Don Cristoferro jeszcze się nie odezwał, myślała gorączkowo; może byłam zbyt surowa? Z godziny na godzinę niepokój Leatiti wzrastał. Sprzątanie nie przyniosło ukojenia, kieliszek likieru wypity po kryjomu także. Co robić? Co robić?
Leatitia zamyśliła się. Spodobało jej się to, więc zamyśliła się jeszcze raz. Pamięcią wracała do małego azylu, jaki ona i Don Cristoferro stworzyli sobie w maleńkim mieszkanku na poddaszu. Myślała o tych szczęśliwych chwilach, kiedy robili razem pranie, przyrządzali kawę z cynamonem, raczyli ucho ulubioną bawełną i oko ulubionym filmem. Tak wiele ich teraz dzieliło od tamtych chwil. Leatitia była zdziwiona jak bardzo tęskniła za Don Cristoferro, przecież to tydzień rozłąki tylko. I właśnie wtedy jak burza wpadł do pokoju gołąb gadu-gadu z wiadomością od Don Cristoferra. Leatitia drżącymi dłońmi odpieczętowała memo.
- Chciałbym pozbierać na skaner. Myślę, że obojgu nam się przyda do pracy.
Ach! Jak zawsze praktyczny Don Cristoferro! Leatitia uśmiechnęła się do siebie i niezwłocznie zabrała się do konstruowania notki do ukochanego...