czwartek, 19 lutego 2009

Grafomańskie wybryki czyli mini opowiadanie

Związali się ze sobą na zawsze. Nie w tajemnicy, ale spontanicznie. Ona w białym, on w czarnym podkoszulku. I dżinsach. Nie mieli ze sobą nic, tylko dowody osobiste. I świadków. Para turystów przypadkowo spotkana na Starówce poświadczyła, że tych dwoje się kocha i przysięga być ze sobą na zawsze. Aż do śmierci. I o jeden dzień dłużej.
Bo czego chcieć więcej?
Sukienki, ciasta, gości, prezentów i życzeń? Być może, ale nie oni. Oni byli jak wiatr, nie obejmowały ich konwenanse współczesnego świata. Nie troszczyli się o zdanie innych, bulwersacja nie mąciła radości ich serc. Uzurpacja świata do prawa stanowienia o tym, co dobre a co złe, co dopuszczalne a co karygodne, ich nie dotyczyła. Miłość w czystej formie.

Przypadkiem, trzy miesiące wcześniej dostali urlop w tym samym czasie, chociaż mieszkali w różnych miastach, przypadkiem zaplanowali podróż bałkańsko - adriatycką. Ona dlatego, że Karaiby były za drogie, on – bo kocha podróże i akurat w Czarnogórze i Chorwacji jeszcze nie był. Także przypadek sprawił, że ich oczy spotkały się rankiem w Starym Barze. To była taka dłuższa chwila niepewności... odejść, przywitać się, uśmiechnąć, zignorować? Zignorować się nie dało. Tego samego dnia, gdy zaszło słońce ona z kieliszkiem wina wyszła na patio, by odprawić swój mały rytuał – jeden mentol na dobranoc.
- Nie powinna Pani pić sama.
- I mówi to mężczyzna, który siedzi z opróżnioną do połowy butelką.
- Fakt, niezręczny początek rozmowy.
- Nie szukam rozmowy. Szukam milczenia. Potrafi Pan milczeć?
To prawdziwa wartość, spotkać kogoś z kim można tak zwyczajnie pomilczeć, bez skrepowania, bez poczucia niezręczności, bez rumieńca zakłopotania. Oni mieli to w sobie i odkrywali radość z nie-mówienia przez całą noc. Chyba najbardziej intymną w ich życiu. Po co słowa, skoro cały sens można odnaleźć patrząc sobie prosto w oczy?
Następnego dnia wyruszyli razem. I następnego też. I następnego...

Trzy miesiące później po wyjściu z urzędu kupili butelkę czerwonego wina i poszli na Bulwar. Uśmiechali się i milczeli. Grad pytań i wyrzutów będzie jutro, ale jeszcze cała noc niewypowiedzianych słów przed nimi.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

zaczarowałaś mnie, Leatitio.

Anonimowy pisze...

wydaje mi się, że cokolwiek bym napisała wyszło by to niesamowicie blado w porównaniu z tym, co napisałaś Ty.
przeniosłaś mnie do cudownego świata, takiego z moich snów. nie poswtydziłabym się takiego ślubu, marzę by ktoś wziął mnie niby na przejażdżkę, a zaprowdził do urzędu. koniecznie karzę (!) przeczytać to Jack'owi

Anonimowy pisze...

magiczne...